- oczami Anette -
Szare chmury rozciągały się nad miastem zapowiadając deszcz.
Nie miałam ochoty na nic, a tym bardziej na wstanie z łóżka i pójście do
szkoły. Leżałam tak i rozmyślałam jak by się z tego wymigać. Oczywiście
pierwsze co mi przyszło do głowy to zasymulowanie bólu głowy. Jednak
zorientowałam się, że rodzice są w pracy a przez telefon raczej tego nie
załatwię. I tak by mi nie uwierzyli i miałabym później przerąbane. Spojrzałam
na telefon aby sprawdzić godzinę. Była 7:16. Westchnęłam i zwlekłam się z
łóżka, kierując do łazienki. Załatwiłam tam wszystkie poranne czynności i
wróciłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i gapiłam się na jej zawartość.
Dlaczego ja nigdy nie wiem w co się ubrać?! W końcu zdecydowałam się na
granatowe rurki i białą bluzkę z jakąś niebieską myszą. Na to zarzuciłam
bejsbolówkę. Chwyciłam torbę z książkami i w końcu zeszłam na dół. Śniadanie
sobie darowałam, bo bym nie zdążyła. Zresztą i tak prawie nigdy ich nie jem. Chwyciłam
klucze leżące na stole i wyszłam. Na szczęście nie miałam daleko i po piętnastu
minutach byłam już przy bramie do piekła, znaczy się przy wejściu do szkoły,
mój błąd. Oparłam się o murek i czekałam na mojego najlepszego kumpla,
Jaymi’ego. Co prawda jest ode mnie rok starszy, więc nie mamy razem lekcji ale
co z tego. Przecież mogliśmy pogadać przed zajęciami. Stałam tak dobre kilka
minut gdy nagle ktoś zasłonił mi oczy. Szybko strąciłam je i odwróciłam się do
tyłu. Odetchnęłam gdy zobaczyłam JJ’a stojącego po drugiej stronie niskiego
murku i śmiejącego się, zapewne z mojej miny.
- Hej mała.- wykrztusił w końcu, między napadami śmiechu. No
sorry ale chyba nie ma nic dziwnego w tym, że gdy ktoś mnie przestraszy to taką
właśnie mam minę. Przewróciłam oczami. Jasne, jaraj się, że jesteś dwa lata
starszy i przewyższasz mnie ponad o głowę.
- Siema. Ty już w szkole?- spytałam.
- Nawet nie mów.- skrzywił się.- Pomyliłem dni i przyszedłem
nie na tą godzinę co trzeba.
Zaczęłam się śmiać, wiedząc jak bardzo jest zirytowany. Kto
jak kto ale JJ lubił pospać i wstawał tak późno jak tylko mógł. Wale się nie
dziwiłam, że jest wkurzony. JJ też był moim przyjacielem. Chociaż nie mogłam
powiedzieć, że traktowałam go jak brata. Jaymi i Josh zawsze dla mnie nimi
byli. Ale nie on. Chociaż byliśmy naprawdę blisko. Zawsze mogłam na niego
liczyć ale to nie było to samo.
- Oj biedny ty.- zaśmiałam się i spróbowałam roztrząść
trochę jego fryzurę, lecz chłopak mnie przejrzał i odsunął się trochę.
- Nawet nie próbuj.- rzucił ostrzegawczo, po czym dodał.- A
żebyś wiedziała, że biedny. Mógłbym pospać jeszcze co najmniej czterdzieści
minut.
- No cóż, ja pospałam.- wyszczerzyłam się do niego wiedząc,
że jeszcze bardziej go to zirytuje.
- Taa, niektórzy mają farta.
- Nie, po prostu znam swój plan lekcji.- JJ przewrócił
oczami.- Dobra, koniec tematu. Widziałeś może gdzieś tych dwóch przygłupów?
- Jeszcze nie. Ale coś mi mówi, ze zaraz będą. No wiesz,
Jarymi nie lubi się spóźniać.
- Niby tak ale nie zapominaj, że idzie z Josh’em.- oboje
zaśmialiśmy się ze spóźnialstwa
chłopaka.
- To oni?- spytał chłopak.
- Chyba tak.- przyjrzałam się dwóm postaciom, wskazywanym
przez niego.- Raczej na pewno.
- Nareszcie.- westchnął.
- Ej aż tak ci tu źle ze mną?- spytałam, udając urażoną.
- Jasne, że nie skarbie.- przytulił mnie i poczochrał moja
włosy, za co miałam ochotę go udusić.- Po prostu nie chciało mi się dłużej
czekać.
- No to w porządku.- stwierdziłam, poprawiając fryzurę. Swoją
droga mógłby przeskoczyć ten murek czy coś zanim mnie zaczął przytulać. To
cholerstwo miażdżyło mi miednicę. W końcu chłopcy dołączyli do naszej dwójki.
- Sorry że tak późno. To przez tego tumana.- powiedział Jaymi
gdy tylko podeszli a następnie mnie przytulił.- Cześć siostrzyczko.
- No hej braciszku. I hej tumanie.- dodałam, tym razem
przytulając Josh’a.
- A spadaj.- rzucił ale wiedziałam, że nie ma mi tego za złe
dzięki wielkiemu uśmiechowi na jego twarzy. Przywitali się jeszcze z JJ’em i to
tyle z uprzejmości. Znaczy jeśli tak można nazwać wyzywanie się ale u nas to
jest na porządku dziennym. Ponieważ była naprawdę ładna pogoda a do lekcji
zostało nam jeszcze dziesięć minut, zawsze przychodziliśmy trochę wcześniej,
żeby móc pogadać, postanowiliśmy zostać na zewnątrz. A ponieważ od czekania na
tych idiotów, których i tak kocham jak braci, rozbolały mnie nogi wskoczyłam na
murek. Chłopcy od razu zajęli miejsca obok mnie. Siedzieliśmy i gadaliśmy, aż
do dzwonka ogłaszającego początek tej męczarni.
_________________________________________________________
No i jest rozdział 1. Przepraszam, że taki krótki ale od czegoś trzeba zacząć ;) A i wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka ;3
xx